Wegetariańskie placki po węgiersku
Jeśli placek po węgiersku to z mięsem – tak głoszą oryginalne przepisy, ale ponieważ ja od mięsa wolę bukiet warzyw, zrobiłam wersję wegetariańską. Można się oczywiście kłócić o nazwę, bo z placka po węgiersku moje placki mają chyba tylko wielkość (porównywalną do naleśników). Ale nie sądzę, by ktokolwiek kto spróbował tego dania chciał coś zmieniać choćby w kwestii nazwy. Zresztą, nie ma to znaczenia. Placki ziemniaczane z warzywami brzmią równie dobrze.
Placki ziemniaczane mają to do siebie, że smażone na zwykłej patelni chłoną dużo tłuszczu. Jeśli komuś to przeszkadza – trudno. Zawsze można je usmażyć na patelni teflonowej albo po prostu zjeść ich niewiele. Możecie też nie jeść ich wcale, ale wtedy nie czytalibyście tego przepisu.
Na przygotowanie tego dania, jeśli chcecie zrobić wszystko jednego dnia, potrzeba sporo czasu. Nie chcę Was przerażać, poza tym nie pamiętam ile dokładnie czasu spędziłam w kuchni – nigdy nie udaje mi się zmierzyć rzeczywistego czasu przygotowywania potrawy, dlatego że zwykle gotowanie rozgrywa się między rozmowami i po prostu przyjemnym spędzaniem czasu, więc szybko zapominam o wszelkich pomiarach. Staram się pamiętać jedynie o składnikach i tam, gdzie to konieczne odmierzać ilość.
Jeśli ktoś kiedykolwiek obierał ziemniaki dla pięciu osób (a dla takiej ilości osób przygotowałam placki) i przygotowywał farsz na przykład do naleśników wie ile mniej więcej czasu trwa mycie, obieranie i krojenie składników.
Dla ułatwienia farsz do placków można przygotować dzień wcześniej i przechować go w lodówce albo zaprosić kogoś do wspólnego przygotowania posiłku – wtedy wszystko idzie dużo szybciej. Ziemniaki na placki najlepiej zetrzeć (lub zmiksować w malakserze, jak ja to zrobiłam) tuż przed smażeniem.
Do przygotowania placków wzięłam:
– ziemniaki – ok. 20 średnich sztuk
– cebulę
– 2 spore ząbki czosnku
– 2 nieduże jajka (można wziąć jedno większe)
– sól
– pieprz
– 2 łyżki mąki pszennej
– olej do smażenia
Na farsz:
– 5 średnich marchewek
– 1 burak
– 3 średnie cebule
– 3 ząbki czosnku
– kawałek pora (ok. 15 cm)
– 1 pietruszkę
– 2 łyżeczki cukru
– 3 łyżki ciemnego sosu sojowego
– 1,5 – 2 szkl. wody
– łyżeczka curry
– szczypta cynamonu
– łyżeczka słodkiej papryki
– listek laurowy
– sól
– 2 łyżki oliwy
Przygotowanie – placki:
Ziemniaki obieramy i ścieramy na tarce albo miksujemy za pomocą robota kuchennego (dzięki czemu możemy zaoszczędzić sporo czasu). Ścieramy również cebulę i czosnek. Dodajemy jajka i mąkę – ja dodałam tylko 2 łyżki mąki pszennej, bo masa była dość ścisła, ale wszystko zależy od ziemniaków, jeśli są bardziej wodniste należy dodać więcej, aby masa nie była zbyt płynna.
Tak przygotowaną masę wykładamy na patelnię z rozgrzanym olejem tak, aby uzyskać placki wielkości zbliżonej do naleśników. Gdy spód się zrumieni przewracamy na drugą stronę – dokładnie jak przy smażeniu zwykłych placków ziemniaczanych (bo są to zwykłe placki; jedyna różnica i zarazem trudność polega na smażeniu placków wielkości dużej patelni, przy czym trzeba uważać, aby przy przewracaniu na drugą stronę placki nam się nie połamały).
Farsz:
Warzywa myjemy i obieramy. Pora kroimy w talarki, a cebulę w kostkę, zasypujemy 2 łyżeczkami cukru i odstawiamy na ok. 10 minut. Następnie wrzucamy na rozgrzaną oliwę. Dodajemy curry, cynamon i słodką paprykę. Gdy składniki się zeszklą dodajemy 2 łyżki sosu sojowego, listek laurowy i dolewamy ok. pół szklanki wody. W tym czasie rozdrabniamy resztę warzyw (marchew, buraka i pietruszkę) – na tarce lub za pomocą robota i dodajemy do pora i cebuli. Dolewamy wodę – mniej więcej 1 szklankę, ale jeśli trzeba – więcej. Chodzi o to, by warzywa się dusiły i nie przypaliły. Na koniec dodajemy 1 łyżkę sosu sojowego i solimy do smaku (uwaga: sos sojowy jest słony, więc trzeba próbować żeby nie przesadzić z solą).
Warzywa gotujemy na wolnym ogniu do momentu aż będą miękkie – trwa to około 20-25 minut, ale jak wspominałam nie jestem najlepsza w odmierzaniu czasu (chyba, że chodzi o pieczenie ciasta).
Sposób podania:
Kuchnia to nie matematyka – danie podajemy jak lubimy i uważamy za słuszne. Można najpierw przygotować farsz, a później smażyć placki i podawać ciepłe od razu po przygotowaniu. Ma to jednak ten minus, że niewielkie są szanse na to, by każdy (jeśli przygotowujemy danie dla większej ilości osób niż mamy w kuchence palników i patelni) dostał ciepłe danie w tym samym czasie. Można też usmażyć wszystkie placki i podgrzać je w piekarniku albo podać wystudzone, za to z gorącym farszem.
Na rumianych plackach kładziemy zabarwiony na rudo-bordowo farsz (zasługa marchewki i jednego buraka niepozornej wielkości). Można złożyć placek na pół i przykryć warzywa albo rozłożyć je na całej płaszczyźnie placka.
Na koniec najlepiej posypać czymś świeżym i zielonym – natką pietruszki, koprem, bazylią – albo wszystkim po trochu. Dla koloru, dla zmysłów, dla smaku.
2007-05-09 5:13:49
Dania główne, Felieton, Wegetariańskie, Wszystkie przepisy
Komentarze: 0
Twój komentarz